2005 rok, euforia, głód przygody , brak zobowiązań i ... pieniędzy ;) oraz pomysł, aby w podróż pojechać tam gdzie padnie palec. Palec padł na Babadag
Tydzień później byliśmy w drodze do Babadag; do niewielkiego miasta w północnej części Dobrudży, w południowo-wschodniej Rumunii.
Po kilkunastu dniach podróży stopem, pociągiem i autobusem dotarliśmy do celu. Cel sam w sobie nie był kluczową atrakcją. Wrażeń podróżniczych dostarczyła nam droga. Po drodze zwiedziliśmy kultowe miejscowości winiarskie na Węgrzech, zagłębiliśmy się w historię Konstancji i Sibinu, przeżyliśmy chwilę grozy w księstwie Draculi - Sighișoarze, oddaliśmy się zadumie nad krystalicznymi jeziorami na Słowacji i nad zdecydowanie mniej krystaliczną deltą Dunaju, poczulismy smak nieodkrytej dzikiej Europy przy zdobywaniu najwyższego szczytu Karpat Południowych – Moldoveanu i zrelaksowaliśmy się w czarnomorskim kurorcie - Mamaja.
A cała koncepcja i przygoda działa się równolegle i bez znajomości pozycji Andrzeja Stasiuka „Jadąc do Babadag”.
Tydzień później byliśmy w drodze do Babadag; do niewielkiego miasta w północnej części Dobrudży, w południowo-wschodniej Rumunii.
Po kilkunastu dniach podróży stopem, pociągiem i autobusem dotarliśmy do celu. Cel sam w sobie nie był kluczową atrakcją. Wrażeń podróżniczych dostarczyła nam droga. Po drodze zwiedziliśmy kultowe miejscowości winiarskie na Węgrzech, zagłębiliśmy się w historię Konstancji i Sibinu, przeżyliśmy chwilę grozy w księstwie Draculi - Sighișoarze, oddaliśmy się zadumie nad krystalicznymi jeziorami na Słowacji i nad zdecydowanie mniej krystaliczną deltą Dunaju, poczulismy smak nieodkrytej dzikiej Europy przy zdobywaniu najwyższego szczytu Karpat Południowych – Moldoveanu i zrelaksowaliśmy się w czarnomorskim kurorcie - Mamaja.
A cała koncepcja i przygoda działa się równolegle i bez znajomości pozycji Andrzeja Stasiuka „Jadąc do Babadag”.